sobota, 15 marca 2014

Wrony, kruki i gawrony.

Dzisiaj może żadnej rewelacji naukowej nie będzie, lecz podzielę się drobnym odkryciem własnym z zakresu ornitologii.
Jak w temacie: wrona, kruk, gawron - jak je odróżnić? Kruka prosto odróżnić, ale w mieście moim wielkim żyją trzy duże wronowate stworzenia i jak się okazuje, do tej pory nazywałam je niepoprawnie.

Kruka w Warszawie nie uświadczysz. Wedle mojej wiedzy i generalnie najprawdopodobniej. Cokolwiek krukowatego widzisz, i jest większe od gołębia, mniejsze od kury a jesteś na placu Defilad: to na pewno nie kruk. To potężne i bardzo rzadko w Polsce spotykane ptaki. Naśladują dźwięki otoczenia, mogą nadawać sobie dźwiękowe "imiona" i nawoływać się nimi. Żyją w parach, monogamiści na całe życie. Kruki są na prawdę DUŻE: mogą ważyć 1,5 kg, a skrzydła mają średnią rozpiętość ponad pół metra. Są całe czarne, a gdy kraczą (lub, cytując wikipedię, robią "grog", "krrr", "kruk kruk kraak") stroszą pokaźne pióra na gardle. 


Następny przystanek: wrony. Na naszej szerokości geograficznej i w naszym klimacie spotykamy dwa gatunki wron: wronę siwą i czarnowrona. Mają podobne upodobania, siedliska, zwyczaje, mogą się krzyżować, dając płodne potomstwo, lecz mimo to zaliczono je do dwóch odrębnych gatunków. W Warszawie obserwuję wrony siwe. Ptaki większe od gołębia, o czarnej głowie i skrzydłach i szarym brzuchu. Są drapieżnikami: jedzą stawonogi, pędraki, gąsienice, nie pogardzą jajami innych ptaków, drobnymi gryzoniami i gadami. Miastowe wrony nauczyły się również grzebać w śmieciach i tam znajdować smaczne kąski. Czarnowrona chyba jeszcze nie zaobserwowałam w Warszawie. Różni się tylko jednolitym, czarnym umaszczeniem. Podobno pióra w słońcu błyszczą na zielono.
 

Na sam koniec zostawiłam gawrona. Gawrony są podobne do czarnowronów - różnią się nieznacznie: po pierwsze metalicznym, fioletowym połyskiem piór. Po drugie: łysym, pozbawionym piór przy nasadzie dziobem. Po trzecie: w przeciwieństwie do wron mają czarną skórę nóg. Gawrony najczęściej spacerują po trawnikach w parkach, przegrzebując dziobami ściółkę w poszukiwaniu owadów i ich larw. Także przy oraniu pola można zaobserwować stado tych ptaków, korzystające ze świeżo wywróconej ziemi, posilające się licznymi larwami owadów.


To tyle na dzisiaj: zrobiłam to też dla samej siebie, aby raz na zawsze zapamiętać, jak nazywają się ptaki, które lubię obserwować. Dzisiaj jest "marcowo-garncowa" pogoda, więc nagłe porywy wiatru miotają drzewami za oknem. Mój blok z blokiem naprzeciwko tworzą dosyć wąski korytarz aerodynamiczny i zawsze w nim wieje w tę samą stronę. Dzisiaj patrzyłam jak wrony próbowały sobie z tym wiatrem radzić. Szło im całkiem nieźle, ale jak tylko któraś ustawiła się kuprem pod wiatr, to ten "podwiewał jej sukienkę", a wrona prawie spadała z gałęzi. Za to cała reszta, stojąca dziobem do wiatru, wyglądała całkiem dumnie. Przylizane piórka dodawały im powagi, wyglądały jakby w ten sposób udawały sobie, że latają (siedząc na gałęzi). Wrzucam jeszcze kilka swoich zdjęć tych ptaszorów:




Żródła sosów:
Zdjęcia pochodzą z zasobów wikipedii. Można poczytać sobie więcej o:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz